Friday, April 26, 2024

About Jews moving during WWII from Warsaw and Cracow to Piotrków Trybunalski.


German occupation authorities established the first ghetto in Poland in the city of Piotrków Trybunalski on October 8,1939. Until April 1942 the Piotrków Trybunalski ghetto remained ‘open’: it was not fenced in, nor was it guarded. The ghetto’s perimeters were marked by signs bearing the word “ghetto”, along with a human skull, but Jews were allowed to leave the ghetto without a license, albeit only during specific hours, and only to a certain part of the city. Jews were not allowed to use main streets and parks.

Since 1939 the number of residents in the ghetto continued to rise steadily, due to an influx of Jewish refugees. At the beginning of the war the city had held some 10,000 Jews. In April 1942 the number had risen to 18,500. The refugees came primarily from areas in western Poland – Pomerania, Poznan and Lodz – which had been annexed to the German Reich. Additional refugees came from Polish territories that had been annexed to the Soviet Union and thereafter occupied in June 1941 by Germans (Operation Barbarossa). Also number of Jews moved from Warsaw and Cracow. These cities were, like Piotrków, cities within General Government (German: Generalgouvernement).

Numerous Jews choose Piotrków to move to for the safty reasons.


Pseudonimy Korczaka w cudzysłowie i w nawiasie - Nowo znaleziony pseudonim w nawiasie i z cudzysłowem apostrofowym („Xxxxxxx”).



„Janusz Korczak” to najbardziej znany pseudonim literacki Henryka Goldszmita. Pochodzi z powieści Kraszewskiego Historia o Janaszu Korczaku i o pięknej Miecznikównie. W 1898 Korczak wziął udział w konkursie na sztukę teatralną, ogłoszonym przez Ignacego Jana Paderewskiego na łamach czasopisma „Echo Muzyczne, Teatralne i Artystyczne”. Na konkurs Korczak wysłał dwa utwory, w tym wyróżniony czteroaktowy dramat "Którędy?". Użył, zgodnie z regulaminem konkursu, pseudonimu i podpisał się: „Janasz Korczak”. Od 1900, publikując w „Wędrowcu” cykl felietonów pod tytułem "Dzieci i wychowanie", zaczął już regularnie używać nam powszechnie znanego pseudonimu „Janusz Korczak”. Z Janasza zrobił się Janusz... Pseudonim którym się również podpisywał. Właściwie, drugie nazwisko.
Inne pseudonimy to między innymi: „Hen”, HEN - RYK",  lub tylko "Janusz.

„Stary Doktór” (Stary Doktor) to drugi pseudonim który jest do dzisiaj używany w biografiach i książkach o nim. To wynik współpracy Korczaka z Polskim Radiem, w którym pod pseudonimem „Stary Doktor” prowadził audycje dla dzieci. Trwała ona z przerwami od 1935 roku do września 1939 r.
Jego oryginalne audycje nazywane "Gadaninkami radiowymi”, stały się natychmiast wielkim wydarzeniem radiowym. Korczak sam je wygłaszał jako "Stary Doktor” (Stary Doktór), nie podając Janusz Korczak, wszystkim dobrze znanego pseudonimu. „Gadaninki” były publikowane w gazecie Polskiego Radia Antena. W marcu 1936 r, bez oficjalnego podania powodu „Gadaninki” zostały zdjęte z anteny.

 („Dziecko”), czasami (Dziecko) to ten nowo znaleziony pseudonim w nawiasie i z cudzysłowem apostrofowym. Znalazłem ten pseudonim w kilku artykułach Korczaka w tygodniku EWA wydawanym w latach 1928-1935.

JANUSZ KORCZAK - STARY DOKTÓR. “Pedagogika żartobliwa” to jeden z najciekawszych utworów Janusza Korczaka oparty na jego radiowych gadaninkach. Okładka książki wydanej w 1939 roku zawiera obydwa pseudonimy, JANUSZ KORCZAK - STARY DOKTÓR.

(„Dziecko”) to ten nowo znaleziony pseudonim w nawiasie i z cudzysłowem apostrofowym. Znalazłem ten pseudonim w kilku artykułach Korczaka w tygodniku EWA wydawanym w latach 1928-1933.

(„Dziecko”), czasami (Dziecko) to ten nowo znaleziony pseudonim w nawiasie i z cudzysłowem apostrofowym. Znalazłem ten pseudonim w kilku artykułach Korczaka w tygodniku EWA wydawanym w latach 1928-1935. Tutaj pseudo Korczaka (Dziecko) w tygodniku EWA z 17 kwietnia 1932.


Gadaninki Korczaka były publikowane pod pseudonimem Stary Doktór w Gazecie Polskiego Radia "Antena", zostały zdjęte z anteny w marcu 1936 r, bez oficjalnego podania powodu.

„Stary Doktór” (Stary Doktor) to drugi pseudonim który jest do dzisiaj używany w biografiach i książkach o nim. To wynik współpracy Korczaka z Polskim Radiem, w którym pod pseudonimem „Stary Doktor” prowadził audycje dla dzieci. “Pedagogika żartobliwa” to jeden z najciekawszych utworów Janusza Korczaka oparty na jego radiowych gadaninkach. Okładka książki wydanej w 1939 roku zawiera obydwa pseudonimy.


* Nawias należy do grupy znaków wyodrębniających. Umożliwia wskazanie fragmentów tekstu podrzędnych (drugoplanowych, mniej istotnych)
** Cudzysłów – para znaków interpunkcyjnych, służących w języku polskim m.in. do wyodrębniania cytatów, pseudonimów, ironii.

Thursday, April 25, 2024

Artykuł dyskusyjny "Dzieci‎ ‎miłości" - Niby recenzja "Senatu szaleńców" Janusza Korczaka na łamach tygodnika EWA.


EWA - "Dzieci‎ ‎miłości" 25 pa
ździernika 1931

Ze‎ ‎sceny‎ ‎teatru‎ ‎warszawskiego,‎ ‎padły‎ ‎słowa,‎ ‎w‎ ‎formę‎ ‎paradoksalną‎ ‎odziane,‎ ‎na pozór‎ ‎humorystyczne,‎ ‎głoszone‎ ‎rzekomo ustami‎ ‎szaleńca,‎ ‎a‎ ‎będące‎ ‎programem‎ ‎ruchu‎ ‎eugenicznego, który‎ ‎zdobywa‎ ‎sobie‎ ‎coraz‎ ‎więcej‎ ‎zwolenników‎ ‎wśród‎ ‎ludzi, patrzących‎ ‎odważnie‎ ‎w‎ ‎ciemną przepaść‎ ‎przyszłości,‎ ‎niosącą katastrofalne‎ ‎niespodzianki światu.

Janusz‎ ‎Korczak,‎ ‎jeden‎ ‎z‎ ‎pośród‎ ‎gromady‎ ‎tych,‎ ‎którym dobro‎ ‎ludzkości,‎ ‎ciąży‎ ‎na‎ ‎sumieniu—nie‎ ‎w‎ ‎swoim,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎licznym‎ ‎eugenistów‎ ‎imieniu‎ ‎woła:
„Na‎ ‎budkę‎ ‎z‎ ‎wodą‎ ‎sodową potrzebna‎ ‎jest‎ ‎koncesja,‎ ‎a‎ ‎po to,‎ ‎żeby‎ ‎dziecko‎ ‎urodzić,‎ ‎żadnego‎ ‎pozwolenia‎ ‎nie‎ ‎potrzeba! Należy‎ ‎wprowadzić‎ ‎egzaminy na‎ ‎ojców‎ ‎i‎ ‎matki!‎ ‎Kto‎ ‎nie‎ ‎zda— niema‎ ‎prawa‎ ‎przysparzać‎ ‎światu‎ ‎obywatela!"
Jest‎ ‎to‎ ‎krótko‎ ‎i‎ ‎lapidarnie ujęty‎ ‎jeden‎ ‎z‎ ‎punktów‎ ‎nowoczesnej,‎ ‎a‎ ‎cieszącej‎ ‎się‎ ‎opieką rządów‎ ‎i‎ ‎medycyny‎ ‎—‎ ‎eugeniki*.

Jak doszło do wystawienia sztuki "Senat szaleńców"?
W 1930 roku - w mieszkaniu znanej aktorki, Ireny Solskiej - spotyka Korczak Stefana Jaracza i Stanisławę Perzanowską. Korczak czyta im między innymi swą bajkę "Jak Pan Bóg ze świątyni w te dyrdy uciekał". Jaracz, który był wówczas dyrektorem "Ateneum" zainteresował się bardzo tą bajką. Gdy się dowiedział, że jest to fragment zamierzonej sztuki, namówił Korczaka, by jak najszybciej ukończył swe dzieło. Sztuka została wystawiona jeszcze w 1931 w teatrze Ateneum w Warszawie w reżyserii Stanisławy Perzanowskiej. 

"Senat szaleńców" Janusza Korczaka obraduje w szpitalu psychiatrycznym. Szpital to miejsce, gdzie można wypowiedzieć wszystko, nawet najbardziej niedyskretne diagnozy społeczne, nawet najbardziej rewolucyjne propozycje reform. 

Przedstawienie mimo wysiłku teatru - nie odniosło jednak większego sukcesu u publiczności. Dyskusja w tygodniku EWA też się skonczyła  po dwóch tygodniach (dwa numery).

* Negatywne konotacje pojęcia "eugenika" wiążą się przede wszystkim z eugeniką stosowaną przez reżim narodowosocjalistyczny w III Rzeszy. Dzisiaj "eugenika" nie ma tego negatywnego znaczenia.

Tuesday, April 23, 2024

Tygodnik EWA - 1929 rok - KRUCJATA‎ ‎DZIECIĘCA - ‎Dzisiejsza‎ ‎młodzież‎ ‎żydowska‎ ‎przecież‎ ‎posiada poczucie‎ ‎narodowe - Cokolwiek by‎ ‎miało‎ ‎być,‎ ‎ja‎ ‎muszę pojechać‎ ‎do‎ ‎(Erec Izrael) Palestyny.

EWA - 29 września 1929 r.
..."Dzisiejsza‎ ‎młodzież‎ ‎żydowska‎ ‎przecież‎ ‎posiada poczucie‎ ‎narodowe.‎ ‎Dużo‎ ‎się‎ ‎mówi‎ ‎o‎ ‎tem,‎ ‎ale‎ ‎te‎ ‎słowa‎ ‎wypowiedzieć‎ ‎w‎ ‎domu‎ ‎takim ‎jak‎ ‎moich rodziców!‎ ‎Nie,‎ ‎co‎ ‎ja‎ ‎się‎ ‎przez‎ ‎to nacierpiałam!‎ ‎Miałam‎ ‎przykrości przez‎ ‎to,‎ ‎że‎ ‎należałam‎ ‎do‎ ‎organizacji‎ ‎szomrowej*,‎ ‎a‎ ‎potem‎ ‎do‎ chaluców.‎ ‎A‎ ‎już‎ ‎postanowiłam,‎ ‎że cokolwiek by‎ ‎miało‎ ‎być,‎ ‎ja‎ ‎muszę pojechać‎ ‎do‎ ‎Palestyny.‎ ‎

Trzeba odbyć‎ ‎przeszkolenie‎ ‎na‎ ‎fermie**. Rodzice‎ ‎nie‎ ‎pozwolili.‎ ‎Uciekłam więc‎ ‎z‎ ‎domu.‎ ‎Pisali,‎ ‎by‎ ‎wrócić, matka‎ ‎przyjechała‎ ‎po‎ ‎mnie,‎ ‎— ale‎ ‎nie‎ ‎wróciłam.‎ ‎Teraz‎ ‎dostałam certyfikat***,‎ ‎rodzice‎ ‎widzieli,‎ ‎że‎ ‎ich wzbranianie‎ ‎już‎ ‎na‎ ‎nic‎ ‎się‎ ‎nie przyda,‎ ‎pogodzili‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎losem.

Tylko‎ ‎pytają‎ ‎—‎ ‎dlaczego‎ ‎ja‎ ‎teraz‎ ‎jadę,‎ ‎gdy‎ ‎tam‎ ‎jeszcze‎ ‎jest niespokojnie,‎ ‎przecież‎ ‎może‎ ‎mi się‎ ‎wydarzyć‎ ‎coś‎ ‎złego...‎ ‎I‎ ‎nie‎ ‎mogą‎ ‎mnie‎ ‎zrozumieć gdy‎ ‎mówię, że to,‎ ‎co‎ ‎im‎ ‎się‎ wydaje‎ ‎najgorszem, —‎ ‎umrzeć‎ ‎tam‎ ‎w‎ ‎walce‎ ‎z‎ ‎Araba mi,‎ ‎mnie‎ ‎wydaje‎ ‎się‎ ‎szczytnem: umrzeć‎ ‎za‎ ‎Ojczyznę!

Wkoło‎ ‎nas‎ ‎grupuje‎ ‎się‎ ‎jeszcze kilka ‎odjeżdżających‎ ‎za‎ ‎kilka‎ ‎minut‎ ‎chalucek****.‎ ‎Opuszczają‎ ‎kraj,‎ ‎w którym‎ ‎się‎ ‎urodziły,‎ ‎wychowały, wzrastały,‎ ‎gdzie‎ ‎zostawiają‎ ‎swoich‎ ‎najbliższych,‎ ‎przyjaciół‎ ‎— czy‎ ‎im‎ ‎tego‎ ‎wszystkiego‎ ‎nie‎ ‎żal? —‎ ‎Żal??‎  ‎Nie...‎ ‎Przecież‎ ‎gdy się ‎ma ‎wielki‎ ‎cel‎ ‎przed‎ ‎sobą,‎ ‎— rodzina‎ ‎i‎ ‎przyjaciele‎ ‎muszą‎ ‎ustąpić‎ ‎—‎ ‎tłumaczy‎ ‎mi‎ ‎jedna‎ ‎z‎ ‎chalucek.—To‎ ‎prawda że‎ ‎zostawiam tu‎ ‎wiele,‎ ‎może‎ ‎nieraz‎ ‎nawet‎ ‎zatęsknię‎ ‎silnie‎ ‎i‎ ‎gorąco‎ ‎za‎ ‎tem,‎ ‎co było,‎ ‎może‎ ‎kiedyś‎ ‎zmęczona‎ ‎żarem,‎ ‎płynącym‎ ‎z‎ ‎południowego nieba‎ ‎na‎ ‎chwilę‎ ‎przypomnę‎ ‎sobie miły‎ ‎chłód‎ ‎poranków‎ ‎w‎ ‎Polsce, może‎ ‎znużone‎ ‎ramiona‎ ‎opadną śród‎ ‎pracy.‎ ‎Przecież‎ ‎tu,‎ ‎w‎ ‎Polsce nigdy‎ ‎nie‎ ‎musiałam‎ ‎ciężko‎ ‎pracować...‎"


EWA — 14 kwietnia 1929 - Kibuc Grochów

CHALUCIM!‎ ‎CHALUZOTH!
„Ewa"‎ ‎na‎ ‎fermie‎ ‎chaluców‎ ‎w‎ ‎Grochowie
DZIESIĘCIOLECIE‎ ‎FERMY.—PAN‎ ‎KIEROWNIK.‎ ‎—‎ ‎DZIEWCZĘTA.‎ ‎—‎ ‎JAK‎ ‎TO‎ ‎BYŁO‎ ‎W‎ ‎DOMU?‎ ‎—‎ ‎A ‎POTEM...‎ ‎ — PRACUJEMY‎ ‎NA‎ ‎RÓWNI‎ ‎Z‎ ‎CHŁOPCAMI.‎ ‎PRZEWYŻSZAMi‎ ‎ICH W‎ ‎UMIEJĘTNOŚCI‎ ‎SZYCIA  HORA‎ ‎—‎ ‎WIECZOREM  ‎KTO BĘDZIE‎ ‎MOIM‎ ‎MĘŻEM?‎ ‎TYLE‎ ‎WIARY!

EWA - 14 kwietnia 1929 - Kibuc Grochów. Druga na lewo od krowy Miss Judea.

"...Opowiadają‎ ‎mi‎ ‎dziewczęta‎ ‎o swych‎ ‎domach‎ ‎rodzinnych.‎ ‎Jedna jest‎ ‎już‎ ‎dwa‎ ‎lata‎ ‎(okres‎ ‎przepisowego‎ ‎przeszkolenia),‎ ‎cała‎ ‎jej rodzina‎ ‎wyemigrowała‎ ‎do‎ ‎Ameryki,‎ ‎po‎ ‎świętach‎ ‎zaś‎ ‎matka‎ ‎też‎ ‎tam jedzie‎ ‎—‎ ‎ona‎ ‎zaś‎ ‎do‎ ‎Erec!‎ ‎To mówiąc,‎ ‎oczy‎ ‎jej‎ ‎błyszczą‎ ‎i‎ ‎się uśmiecha‎ ‎radośnie...

Także‎ ‎jej‎ ‎druga‎ ‎towarzyszka -‎ ‎z‎ ‎Wołynia,‎ ‎razem‎ ‎z‎ ‎nią‎ ‎czeka na‎ ‎certyfikat‎ ‎do‎ ‎Palestyny. Inna‎ ‎jest‎ ‎półtora‎ ‎roku,‎ ‎inna kilka‎ ‎miesięcy.‎ ‎Pochodzą‎ ‎z‎ ‎prowincji,‎ ‎z‎ ‎Wołynia.‎ ‎Są‎ ‎w‎ ‎scysji‎ ‎z rodzicami,‎ ‎mającymi‎ ‎inne‎ ‎poglądy,‎ ‎a‎ ‎pozatem‎ ‎niechętnie‎ ‎spoglądającymi‎ ‎na‎ ‎opuszczenie‎ ‎przez dziewczynę‎ ‎domu‎ ‎rodzinnego,‎ ‎na
wspólne‎ ‎życie‎ ‎z‎ ‎chłopcami‎ ‎w‎ ‎jednym‎ ‎domu.

Jedna‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎uciekła‎ ‎z‎ ‎domu, bez‎ ‎wiedzy‎ ‎rodziców‎ ‎przybyła na‎ ‎fermę...‎ ‎Ale‎ ‎teraz‎ ‎już‎ ‎wiedzą‎ ‎o
tein,‎ ‎pogodzili‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎losem,‎ ‎przyjęli‎ ‎dwa‎ ‎razy‎ ‎już‎ ‎córkę‎ ‎bardzo serdecznie...

Żadna‎ ‎z‎ ‎nich‎ ‎nie‎ ‎żałuje‎ ‎swego kroku,‎ ‎każda‎ ‎pojedzie‎ ‎do‎ ‎Palestyny.‎ ‎I‎ ‎nie‎ ‎wróci‎ ‎stamtąd!‎ ‎Nie
wróci,‎ ‎bo‎ ‎zna‎ ‎fach,‎ ‎zna‎ ‎gospodarstwo‎ ‎i‎ ‎żadna‎ ‎praca‎ ‎jej‎ ‎nie‎ ‎przerazi.
Na równi‎ ‎przecież‎ ‎z‎ ‎chłopcami pracują‎ ‎na‎ ‎roli,‎ ‎młócą,‎ ‎gnój‎ ‎wywożą,‎ ‎prowadzą‎ ‎mleczarnię, czyszczą‎ ‎oborę‎ ‎i‎ ‎stajnię,‎ ‎szklą‎ ‎okna‎ ‎i‎ ‎dbają‎ ‎o‎ ‎porządek‎ ‎mieszkania...‎ ‎Chłopcy‎ ‎zaś‎ ‎gotują,‎ ‎sprzątają‎ ‎i‎ ‎piorą‎ ‎też‎ ‎—‎ ‎trzeba‎ ‎wszystko umieć,‎ ‎trzeba‎ ‎być‎ ‎samowystarczalnym.‎ ‎Tylko‎ ‎nie‎ ‎szyją...‎ ‎O‎ ‎tę jedną‎ ‎umiejętność‎ przewyższają ich‎ ‎dziewczęta...".

EWA - 17 listopada 1929, nr 92

Tel-Awiw,‎ ‎wrzesień‎ ‎1929
Pierwsze‎ ‎pytanie,‎ ‎które‎ ‎zadałam‎ ‎chaluckom,‎ ‎przybyłym‎ ‎z‎ ‎Warszawy,‎ ‎Chanie‎ ‎Winer‎ ‎i‎ ‎Hali‎ ‎Warchiwker‎ ‎było:
—‎ ‎Dziewczynki!‎ ‎I‎ ‎mamusie pozwoliły‎ ‎wam‎ ‎teraz‎ ‎wyjechać do‎ ‎Palestyny?
W‎ ‎odpowiedzi‎ ‎padł‎ ‎śmiech.
—Rodzice‎ ‎wiedzieli,‎ ‎że‎ ‎ich‎ ‎opór nie‎ ‎zdałby‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎nic.
Przecież‎ ‎przez‎ ‎lata‎ ‎całe‎ ‎przygotowujemy‎ ‎się‎ ‎i‎ ‎czekamy‎ ‎na możność‎ ‎wyjazdu.
—‎ ‎A‎ ‎wy‎ ‎same?‎ ‎Czy‎ ‎wiadomości,‎ ‎które‎ ‎miałyście‎ ‎z‎ ‎pism‎ ‎o‎ ‎wypadkach‎ ‎palestyńskich‎ ‎wcale‎ ‎was
nie‎ ‎odstraszyły‎ ‎od‎ ‎wyjazdu?
—‎ ‎Myśmy‎ ‎się‎ ‎przecież‎ ‎rwały do‎ ‎Palestyny.‎ ‎Właśnie‎ ‎w‎ ‎chwili obecnej‎ ‎nasze‎ ‎miejsce‎ ‎jest‎ ‎tutaj.
„Byłybyśmy‎ ‎jeszcze‎ ‎wcześniej wyjechały‎ ‎z‎ ‎pierwszą‎ ‎grupę,‎ ‎gdy byśmy‎ ‎miały‎ ‎już‎ ‎wtedy‎ ‎gotowe
paszporty"...‎ ‎—brzmiała‎ ‎entuzjastyczna‎ ‎odpowiedź.
Widok‎ ‎tych‎ ‎chalucoth,‎ ‎tj‎ ‎ch młodziutkich‎ ‎ślicznych,,‎ ‎subtelnych‎ ‎panienek‎ ‎warszawskich,‎ ‎które‎ ‎nie‎ ‎bały‎ ‎się,‎ ‎mimo‎ ‎smutne‎ ‎wieści‎ ‎z‎ ‎Palestyny,‎ ‎przyjechać‎ ‎tu,‎ ‎clo nas‎ ‎teraz‎ ‎na‎ ‎front‎ ‎pracy,‎ ‎rozbawił‎ ‎mnie‎ ‎do‎ ‎łez.
Czułam,‎ ‎jak‎ ‎w‎ ‎sercu‎ ‎wzrasta jakieś‎ ‎uczucie‎ ‎dumy‎ ‎i‎ ‎czci‎ ‎dla‎ ‎naszych‎ ‎chalucoth.
Obie‎ ‎panienki,‎ ‎z‎ ‎któremi‎ ‎rozmawiam,‎ ‎mają‎ ‎takie‎ ‎słodkie,‎ ‎dziecięce‎ ‎twarzyczki.‎ ‎Winerówna‎ ‎jest jedynaczką.‎ ‎Nosi‎ ‎niebieską‎ ‎jedwabną‎ ‎sukienkę.‎ ‎Skończyły‎ ‎w Warszawie‎ ‎szkoły,‎ ‎uczęszczały
później‎ ‎na‎ ‎Wszechnicę.‎ ‎Były członkiniami‎ ‎organizacji‎ ‎„Haszomer‎ ‎Hacair"‎ ‎na‎ ‎Długiej‎ ‎50.‎ ‎Jedna‎ ‎z‎ ‎nich,‎ ‎Winerówna‎ ‎pracowała w‎ ‎sekretarjacie‎ ‎tej‎ ‎organizacji.
Tu,‎ ‎w‎ ‎tej‎ ‎kuźni‎ ‎narodowego‎ ‎cłucha‎ ‎młodzieży,‎ ‎przejęły‎ ‎się‎ ‎'ością‎ ‎dla‎ ‎swego‎ ‎ojczystego‎ ‎kraju‎ ‎i
mowy‎ ‎i‎ ‎postanowiły, że‎ ‎miejsce‎ ‎ich jest‎ ‎w‎ ‎Erec-Izrael.‎ ‎Przez‎ ‎pół‎ ‎roku‎ ‎pracowały‎ ‎za‎ ‎Grodnem,‎ ‎w‎ ‎dobrach‎ ‎księcia‎ ‎Druckiego-Lubelskiego‎ ‎przy‎ ‎różnych‎ ‎robotach‎ ‎rolnych, aby‎ ‎się‎ ‎przysposobić‎ ‎do‎ ‎pracy‎ ‎w
Palestynie.
Za‎ ‎kilka‎ ‎dni‎ ‎wyjeżdżają‎ ‎do Chedery,‎ ‎do‎ ‎kibucu‎ ‎„Haszomer Hacair"‎ ‎na‎ ‎nowe‎ ‎życie...
Winerówna‎ ‎mówi‎ ‎dźwięczną, swobodną‎ ‎hebrajszczyzną—Warchiwkerówna‎ ‎opowiada‎ ‎mi,‎ ‎że‎ ‎po
myślała‎ ‎nawet‎ ‎o‎ ‎tem,‎ ‎przed‎ ‎wyjazdem,‎ ‎że‎ ‎warto‎ ‎nauczyć‎ ‎się strzelania.
Kilka‎ ‎razy‎ ‎była‎ ‎w‎ ‎strzelnicy‎ ‎i umie‎ ‎obchodzić‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎bronią.‎ ‎„Na wszelki‎ ‎wypadek",‎ ‎—‎ ‎dodaje‎ ‎z uśmiechem‎ ‎—‎ ‎„potrafię‎ ‎się‎ ‎obronić!"...
Obie‎ ‎chalucoth‎ ‎opowiadają‎ ‎mi, z‎ ‎jakim‎ ‎entuzjazmem‎ ‎żegnały‎ ‎ich odjeżdżającą‎ ‎grupę,‎ ‎tłumy‎ ‎publiczności‎ ‎na‎ ‎dworcu.
,,Podawałyśmy‎ ‎dłonie‎ ‎przez okno‎ ‎pociągu‎ ‎swym‎ ‎bliskim,‎ ‎ale chwytały‎ ‎je‎ ‎obcy‎ ‎zupełnie‎ ‎ludzie. Ściskano‎ ‎i‎ ‎całowano‎ ‎nam‎ ‎ręce... Wszystkie‎ ‎te‎ ‎tłumy‎ ‎zazdrościły nam,‎ ‎że‎ ‎wyjeżdżamy‎ ‎do‎ ‎Palestyny.
Ostatnie‎ ‎wypadki‎ ‎w‎ ‎Erec‎ ‎pobudziły‎ ‎cały‎ ‎naród,‎ ‎który‎ ‎gotów jest‎ ‎nieść‎ ‎pomoc‎ ‎krajowi‎ ‎i‎ ‎jego awangardzie.‎ ‎To‎ ‎jest‎ ‎nie tylko współczucie,‎ ‎to‎ ‎jest‎ ‎przebudzona świadoma‎ ‎miłość‎ ‎do‎ ‎synów‎ ‎odradzającej‎ ‎się‎ ‎ojczyzny...
Nastrój‎ ‎śród‎ ‎chaluców‎ ‎wyjeżdżających‎ ‎z‎ ‎Polski‎ ‎był ‎podniosły.
Przez‎ ‎całą‎ ‎drogę‎ ‎śpiewano‎ ‎i‎ ‎tańczono.


* organizacje szomrowskie - od Haszomer Hacair (Młody Strażnik), żydowska organizacja skautowa
** ferma - Hachszara - Przygotowanie grup chalucy do pracy w Erec Izrael
*** certyfikat - Pozwolenie na imigracje do Erec Izrael (Palestyny)
**** chalucki lub chalucoth - forma żenska, mnoga od chaluc

Sunday, April 21, 2024

Okrągła czy kwadratowa maca?







 

Zaskakujące ogłoszenie o Mordechaju Anielewiczu - Kontynuacja pomarcowych (1968) bzdur Edelemana i Krall?



Znów zapomnieli Anielewicza
Ciekawe dlaczego na stronach ŻIHu (Żydowski Instytut Historyczny) Mordechaj Anielewicz - komendant Powstania w Getcie Warszawskim nie  jest w tygodniu poprzedzającym "obchody" ani razu wspomniany w ich informacjach (okres 12-19 kwietnia 2024).

11 kwietnia jest natomiast informacja o seminarium. Treść zapowiedzi seminarium bardzo dziwna - cytaty szkalujace i kłamliwe od Edelmana i Krall. Po co? Te kłamstwa bundowska spółka Krall & Edelman koleportowała przez dziesiatki lat! Co było natomiast powiedziane podczas seminarium to co innego!
 

Zbliża się 81. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. Najbliższe seminarium naukowe poświęcimy więc Mordechajowi Anielewiczowi – przywódcy powstania.

🟥 „Dlaczego właśnie Anielewicz był komendantem? Bardzo chciał nim być, więc go wybraliśmy” – mówił po latach reporterce Hannie Krall Marek Edelman. Czy Anielewicz był tylko bohaterem z przypadku? A może człowiekiem, w którym wojenna sytuacja wyzwoliła talent przywódczy i siłę? Co tak naprawdę wiemy o jego życiu i wyborach, których dokonywał? Jak z chłopca wychowanego na biednym warszawskim Powiślu, jednego z wielu lokalnych liderów Ha‑Szomer ha‑Cair, stał się „Anielewiczem”, którego historię znamy dziś?
🟥 Zaskakujące, że nie powstała dotychczas naukowa biografia tak znaczącej postaci. Choć o powstaniu w getcie warszawskim i jego kulturowym, politycznym i społecznym znaczeniu napisano już wiele, to brakuje systematycznej i wyczerpującej monografii postaci komendanta ŻOB biorącej pod uwagę także to, jak konstruowano jego wizerunek po śmierci.
⬛️ Zarys biografii komendanta ŻOB przedstawi już we wtorek 16 kwietnia dr Maria Ferenc w wystąpieniu Mordechaj Anielewicz – przyczynek do biografii
📆 Spotkanie odbędzie się o 11:00 w sali ŻIH w Błękitnym Wieżowcu. Nagranie ze spotkania będzie dostępne na kanale ŻIH na Youtubie.

„Dlaczego właśnie Anielewicz był komendantem? Bardzo chciał nim być, więc go wybraliśmy” – mówił po latach reporterce Hannie Krall Marek Edelman. Czy Anielewicz był tylko bohaterem z przypadku? A może człowiekiem, w którym wojenna sytuacja wyzwoliła talent przywódczy i siłę? Co tak naprawdę wiemy o jego życiu i wyborach, których dokonywał? Jak z chłopca wychowanego na biednym warszawskim Powiślu, jednego z wielu lokalnych liderów Ha‑Szomer ha‑Cair, stał się „Anielewiczem”, którego historię znamy dziś?
Anielewicz był jedną z kluczowych postaci podziemnego ruchu młodzieżowego w getcie warszawskim na długo przed powstaniem kwietniowym. Od pierwszych miesięcy wojny pracował jako wychowawca młodzieży, odwiedzał inne getta, nielegalnie nasłuchiwał wiadomości radiowych, uczestniczył w publikowaniu prasy podziemnej, do której napisał wiele artykułów – których wydźwięk może zaskakiwać dzisiejszego czytelnika. Wiele śladów tej działalności zachowało się w Archiwum Ringelbluma. Z czasem Anielewicz stał się orędownikiem i jednym z inicjatorów oporu zbrojnego przeciw Niemcom.
Zaskakujące, że nie powstała dotychczas naukowa biografia tak znaczącej postaci. Choć o powstaniu w getcie warszawskim i jego kulturowym, politycznym i społecznym znaczeniu napisano już wiele, to brakuje systematycznej i wyczerpującej monografii postaci komendanta ŻOB biorącej pod uwagę także to, jak konstruowano jego wizerunek po śmierci. W moim wystąpieniu przedstawię zarys biografii komendanta ŻOB i założenia mojego projektu badawczego „Mordechaj Anielewicz – biografia i pamięć”.
Seminarium odbędzie się 16 kwietnia 2024 r. o godzinie 11:00 w sali ŻIH w Błękitnym Wieżowcu (Plac Bankowy 2, wejście od ul. Tłomackie).

dr Maria Ferenc – badaczka Zagłady. Pracuje na Uniwersytecie Wrocławskim, obecnie przygotowuje biografię Mordechaja Anielewicza. Koordynuje projekt badawczy „Encyklopedia getta warszawskiego” przygotowywany w Żydowskim Instytucie Historycznym. Współredaktorka kilku tomów dokumentów z Archiwum Ringelbluma. Publikowała artykuły m.in. w „Radical History Review”, „Zagładzie Żydów”, „Media History”, „Annales de démographie historique”. Jest finalistką Nagrody Naukowej „Polityki", Monografia „»Każdy pyta, co z nami będzie«. Mieszkańcy getta warszawskiego wobec wiadomości o wojnie i Zagładzie” zdobyła m.in. Nagrodę Historyczną „Polityki”, Nagrodę Klio, Nagrodę im. Józefa A. Gierowskiego i Chonego Shmeruka, a także wyróżnienie w konkursie The Yad Vashem International Book Prize for Holocaust Research 2022. 
Visa mindre

Anielewicz i "Ala ma kota" - Obchody 81 rocznicy powstania w Getcie Warszawskim na internetowej stronie ŻIH (Żydowski Instytut Historyczny).

Ciekawe dlaczego na stronach ŻIHu (Żydowski Instytut Historyczny) Mordechaj Anielewicz - komendant Powstania w Getcie Warszawskim nie jest w tygodniu poprzedzającym "obchody" ani razu wspomniany w ich informacjach (12-19 kwietnia 2024).

Znów zapomnieli Anielewicza
Ciekawe dlaczego na stronach ŻIHu (Żydowski Instytut Historyczny) Mordechaj Anielewicz - komendant Powstania w Getcie Warszawskim nie jest w tygodniu poprzedzającym "obchody" ani razu wspomniany w ich informacjach (12-19 kwietnia 2024).

Anielewicz i Ala ma kota
Na stronie ŻIHu (Żydowski Instytut Historyczny) jest natomiast stara/nowa informacja o Alinie Margolis że 12 lat przed jej urodzeniem była już jako Ala w Elementarzu Falskiego.

Napisałem: Elementarz Falskiego z 1910 roku. W Ala ma kota dzieci mają kontakt z za pomocą pierwszych zdań do nauki czytania. Ta jedna z pierwszych czytanek ma już ponad 110 lat. To dowód ze Ala ma kota powstała przed urodzeniem Aliny. Ta historia na stronie ŻIHu to taka sama nowa prawda jak te dziennikarskie żonkilki.

Wstyd ŻIH który komendanta Powstania w getcie - Mordechaja Anielewicza nie wspomina.
Czyja wina?
Gdzie przyczyna?

Przypominam!
Od 13.04.1943, Icchak Cukierman, zast
ępca komendanta ŻOBu, Anielewicza, został oddelegowany jako przedstawiciel ŻOBu po „aryjskiej stronie”. Do jego zadań należało przywrócenie łączności z kierowniczymi ośrodkami polskiego podziemia. Nie wrócił do getta podczas powstania, pozostał komendantem ŻOB po „aryjskiej stronie”. Kiedy z getta wydostali się Zalman Frydrych pseud. „Zygmunt” (członek Bundu i ŻOB) i Kazik Ratajzer (Symcha Ratajzer-Rotem, pseud. „Kazik”, członek ŻOB i organizacji politycznej Akiba), razem z nimi zorganizował przerzucenie kanałami grupy bojowników z getta, których przewieziono do lasu w okolice Łomianek. 
Podczas Powstania w Getcie Warszawskim w 1943 roku jedynym komendantem był Mordechaj Anielewicz a jego zastępcą Cukierman.